Śnieżnik - przyjemność czy udręka wchodzenia?
Śnieżnik, najwyższy graniczny szczyt po polskiej stronie w Sudetach Wschodnich - wysokość 1425 m n.p.m. Kolejny punkt Korony Gór Polski - chociaż dla nas, to wciąż nie jest wyznacznik kierunku naszych "spacerów".
Jeden z pierwszych weekendów czerwca 2015, natchnął nas do wycieczki właśnie na Masyw Śnieżnika. Pogoda była piękna tego dnia, właściwie to idealna - nie za ciepło, nie za zimno. Słoneczko, niebieskie niebo i białe chmurki. Przykro byłoby zmarnować taki dzień na siedzenie w domu.
Naszą pieszą wędrówkę zaczęliśmy przy parkingu znajdującym się nieopodal Muzeum Ziemi w Kletnie. Do samego muzeum nie zajrzeliśmy, chociaż z terenu, który do niego należy spoglądały na nas zachęcająco dinozaury.
Ruszyliśmy żółtym szlakiem, mijając tzw. Źródło Marianny, w kierunku Jaskini Niedźwiedziej, której tym razem nie mieliśmy w planach zwiedzać. Choć zajrzeliśmy na chwilę do środka w celu skorzystania z toalety... ;) A tam na wejściu przywitał nas niedźwiedź - każdy, kto tam był, na pewno go kojarzy ;)
Później podążaliśmy sobie dalej spacerowym tempem żółtym szlakiem. Droga zmienną była, tzn. asfalt, szutrówka, droga leśna - i ta droga leśna w pewnym odcinku zrobiła się dość stroma jak na podejście dla 4-letniego wówczas H. Dał radę. Ale przerwy trzeba było robić.
W ogóle podczas tej wycieczki, syna trzeba było bardziej niż zwykle motywować do wchodzenia. Nie wiem do końca z czego to wynikało. Ale tę górę właśnie w taki m.in. sposób zapamiętałam, a w niejednym miejscu do tej pory byliśmy.
W ogóle podczas tej wycieczki, syna trzeba było bardziej niż zwykle motywować do wchodzenia. Nie wiem do końca z czego to wynikało. Ale tę górę właśnie w taki m.in. sposób zapamiętałam, a w niejednym miejscu do tej pory byliśmy.
Zdecydowanie najostrzejsze momenty podejścia |
I ręką trzeba było sobie czasem pomóc |
Zielony zawsze wpływał na mnie uspokajająco :) |
Gdy siły najmłodszego uczestnika wycieczki się zregenerowały ruszyliśmy na szczyt zielonym szlakiem. Droga znów zrobiła się bardziej stroma i wymagająca. W zamian odwdzięczała się widokami.
Syn znalazł sobie zabawę, która może nie sprawiła, że weszliśmy szybciej, ale przynajmniej zniwelowała trochę marudzenie, kiedy dojdziemy - postanowił siadać na napotkanych po drodze słupkach, żeby odpocząć. A słupków trochę było ;)
Syn znalazł sobie zabawę, która może nie sprawiła, że weszliśmy szybciej, ale przynajmniej zniwelowała trochę marudzenie, kiedy dojdziemy - postanowił siadać na napotkanych po drodze słupkach, żeby odpocząć. A słupków trochę było ;)
W drodze na szczyt było również parę ciekawych punktów widokowych, jak ten poniżej... ;)
:) |
W końcu dotarliśmy na szczyt Śnieżnika. Rozłożysty i obszerny. Z resztkami wysadzonej wieży widokowej, na której ktoś przyczepił sznur chorągiewek, niczym w Himalajach ;)
I dopiero tam na szczycie można było poczuć, jak jest wietrznie tego dnia.
Szczytujemy :) |
Urokliwe chorągiewki ;) |
Na tej górze wyżej już się nie dało :) |
Wracaliśmy tą samą drogą. W tę stronę o wiele szybciej nam szło ;) Pamiętam, jak przy schodzeniu, biorąc pod uwagę jak wyglądała droga w górę, stwierdziłam, że z H na pewno długo nie powtórzę tej trasy.
Ale wiadomo, że tak się tylko mówi, bo teraz pisząc te słowa nabieram ochoty na powtórkę :)
Ale wiadomo, że tak się tylko mówi, bo teraz pisząc te słowa nabieram ochoty na powtórkę :)
Na powrocie |
Okazałe mrowisko spotkane po drodze |
Dinozaur przed Muzeum Ziemi |
Momentami podejście jest naprawdę grube :) Ty nie masz słonia a ja nie mam dinozaura :)
OdpowiedzUsuńH chyba nie miał humoru tego dnia na tę górę ;) Widzisz, uzupełniamy się tymi zwierzątkami ;)
Usuń